4 osoby na sofie

Osobista niezależność w świecie społecznych wszechzależności

Will Hunting – mieszkający w ubogiej dzielnicy południowego Bostonu 22-latek o ponadprzeciętnej inteligencji – nie ma przyszłości. Pomimo imponującego intelektualnego potencjału, spędza czas z trzema przyjaciółmi z dzielnicy, włócząc się po ulicach, pijąc piwo i regularnie wdając się w bójki. Zarabia na życie jako sprzątacz w Massachusetts Institute of Technology. Will, jednoznacznie osadzony w świecie kumpli, bójek i braku celu, żyje w nim niczym w pasie przygranicznym obok innego świata – nauki, sensu i rozwoju. To nie inteligencja i matematyczny talent decydują o tym, kim jest i jakie są jego perspektywy. Jego wyborami kierują nawyki, oczekiwania i standardy środowiska społecznego w którym tkwi. Przeprowadzka do świata uczelni i nauki staje się możliwa nie wtedy, gdy wewnętrzne predyspozycje Willa się zmieniają. Te pozostają stałe. Przemiana Willa staje się możliwa dopiero wówczas, gdy w następstwie splotu wydarzeń, zaczyna on więcej czasu spędzać z innymi niż dotychczas ludźmi, nawet jeśli początkowo nie jest do tego pomysłu przekonany. Choć Will Hunting – bohater filmu „Buntownik z wyboru” (ang. Good Will Hunting) – to postać fikcyjna, jego historia zadaje bardzo rzeczywiste i adekwatne dla prawdziwych ludzi pytanie: na ile moje życiowe wybory są niezależne i indywidualne, a w jakim stopniu wpływają na nie inni ludzie z mojego otoczenia.W zamierzchłych czasach miejsce twojego urodzenia, klasa społeczna i zawód rodziców w największym stopniu wyznaczały bieg twojego życia: gdzie będziesz mieszkał, co robił, z kim przebywał i jak będziesz postrzegał świat. Nie miałeś lub nie miałaś większego wyboru. Dzisiaj i tutaj – w marcu 2020 roku w tzw. zachodnim świecie – bardziej niż kiedykolwiek w historii otwiera się na nas wiele możliwych scenariuszy. Otoczenie społeczne, w swej ogólności, stało się niezwykle tolerancyjne i liberalne, pozwalając nam na wybór praktycznie dowolnej ścieżki kształcenia i sprawiając, że jest ona dostępna dla każdego w stopniu większym niż kiedykolwiek wcześniej. Drzwi do realizacji osobistych aspiracji są otwarte szerzej. Już nie musisz być szewcem, jeśli twój ojciec i dziadek zajmowali się szewską profesją. Edukacja nie odbywa się już pod surowym okiem ojca – nauczyciela. Twoja przyszłość to sprawa znacznie bardziej otwarta. Dzisiaj i tutaj, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, możesz być kim chcesz i nie jest tu moim celem rozstrzyganie, na ile to najprawdziwsza prawda a ile w niej popularnej iluzji. Faktem jest, że bardziej niż kiedykolwiek mamy świadomość mnogości możliwości, własnej niezależności i indywidualnej sprawczości.Nadal pozostajemy jednak istotami niezmiernie społecznymi. Bogdan Wojciszke, we wstępie swej książki „Psychologia Społeczna” (Wojciszke, 2011) nazywa człowieka wręcz istotą ultraspołeczną. Wpływamy na siebie na wzajem nieustannie i we wszystkich kierunkach. Dzisiaj pytanie w jakim stopniu rzeczywiście jesteśmy niezależni a w jakim stopniu poddani wpływowi innych ludzi zwraca uwagę na mechanizmy bardziej subtelne niż bezpośrednia presja społeczna. To pytanie o nieuświadomione często mechanizmy wpływu oraz ich siłę. To również pytanie o ich efekty w życiu pojedyńczych ludzi, takich jak ty i ja, o rachunek zysków i strat. Wpływ społeczny może bowiem powodować wzrost szeroko pojętego dobrostanu w tym samym stopniu co powodować straty lub blokować rozwój. To wreszcie pytanie o naszą odporność na społeczny wpływ oraz o naszą jego świadomość.Mała skala o wielkiej sileSiłę lokalnego wpływu społecznego jak pod lupą widać w relacjach pomiędzy rodzicem i dzieckiem. To, że dzieci nie słuchają, co się do nich mówi, spędza niejednemu rodzicowi sen z powiek. Tymczasem dzieci uczą się przede wszystkim obserwując faktyczne zachowania dorosłych. Podzielę się tu przykładem z własnego życia. W domu często i dużo czytamy, również wspólnie, gromadząc się w jednym pokoju na fotelu, materacu lub na dywanie. Dzieci przyzwyczaiły się do tego i chętnie sięgają po książki. Zabierają książki w podróż, na wakacje czy kiedykolwiek wiedzą, że będą musiały na coś czekać i być może się nudzić. Nie dawno moja żona podróżowała z synami warszawskim metrem i zwyczajowo cała trójka czytała. W pewnej chwili mama z dzieckiem na przeciwko oderwała wzrok od ekranu swojego telefonu komórkowego i z zaciekawieniem zapytała moją żonę: „Co Pani robi, że Pani dzieci tak czytają?”.Każda grupa społeczna, od tej najmniejszej (najbliższa rodzina), po nieco większe i całkiem większe (grupa przyjaciół, zespół współpracowników, klub sportowy, wieś), aż po zupełnie duże (grupa zawodowa, kraj, kultura), kieruje się określonymi normami zachowania. Na przykład w wielu polskich wsiach jedną z norm jest m.in. liczne i regularne uczestnictwo w niedzielnych mszach kościoła katolickiego. Dla jednych jest to akt żywej wiary, dla innych tradycja, jeszcze dla innych motywacja wynika z poczucia moralnego obowiązku. Niektóre osoby realizują w ten sposób potrzebę społecznego kontaktu. Jeszcze inne, zwłaszcza młodzież, przychodzą bo nakazują im tak rodzice. Indywidualne motywy i racjoanalizacje mogą się od siebie różnić. Przyjętą normą pozostaje jednak, że do kościoła się chodzi i chodzić należy. To działanie celowe i świadome. Trudniejszy do uchwycenia jest motyw tego działania, a to w tym miejscu znajduje się wiele ciekawych aspektów wpływu społecznego.Informacyjny i normatywny wpływ społecznyDo podstawowych motywów społecznych należą m.in. motyw przynależności i motyw poznania.[1] Siła motywu przynależności jest bardzo duża. W budowanie i utrzymywanie związków z innymi ludźmi wkładamy dużo wysiłku, a o ich wadze świadczy wysoki poziom emocji, które z międzyludzkimi relacjami są nierozerwalnie związane. Dążymy do przynależności do grupy ludzi w wyniku ewolucyjnego wyposażenia, które zapewnia nam przetrwanie i rozwój. Z tego punktu widzenia w naszym najlepszym interesie jest być lubianym przez grupę społeczną, w której się obracamy. Również motyw poznania dotyczy w największym stopniu otoczenia społecznego. Poznanie potrzebne jest ludziom nie tylko do pozyskiwania informacji i podejmowania decyzji. Jest niezbędne do poczucia bezpieczeństwa i sensu własnej egzystencji. Gdzie ukryty jest związek pomiędzy tymi dwoma motywami i mechanizmami wpływu społecznego? W uproszczeniu motyw przynależności związany jest z normatywnym wpływem społecznym. Motyw poznania poddaje nas natomiast informacyjnemu wpływowi społecznemu. Innymi słowy, informacyjny wpływ społeczny zaspokaja wrodzoną potrzebę posiadania prawdziwych informacji i mienia racji, podczas gdy za działaniem normatywnego wpływu społecznego stoi potrzeba bycia lubianym i posiadania przyjaciół.[2] Jak to działa, wyjaśnia klasyczny eksperyment Salomona E. Ascha.
cztery pionowe linie
Uczestnikom pokazywano linie podobne do tych na rysunku. Na pierwszej planszy linię X. Na kolejnej planszy linie A, B i C. Zadanie uczestników polegało na ocenie, która spośród linii A, B czy C odpowiada długością linii X. Odpowiedź wydaje się oczywista. Jak się jednak okazało, to że odpowiedź jest oczywista, wcale nie oznacza, że w sytuacji społecznej zostanie udzielona. Część eksperymentu została skonstruowana w taki sposób, że uczestnicy  byli w rzeczywistości współpracownikami badacza i udzielali niepoprawnej odpowiedzi. Tylko jeden z uczestników nie wiedział o warunkach eksperymentu i to jego zachowanie było faktycznie obserwowane i badane. Co ważne, wszyscy uczestnicy udzielali odpowiedzi po kolei i na głos, a jedyny niewtajemniczony uczestnik udzielał odpowiedzi jako przedostatni. Pomimo obserwowanego niedowierzania badanych uczestników, rozglądania się wokół, nerwowego kręcenia się na krześle, 32% z nich podążyło za zdaniem grupy i podało nieprawidłową odpowiedź. Trzech na czterech z nich uległo wpływowi grupy conajmniej raz, a jeden na czterech w ponad połowie prób.[3] Tak właśnie dał o sobie znać informacyjny i normatywny wpływ społeczny. Wpływ informacyjny podpowiedział, że skoro tyle osób myśli inaczej, to może rzeczywiście mają rację. Tyle osób nie może się mylić. Odpowiem tak, jak oni. Wpływ normatywny doradził natomiast dostosowanie się do grupy, chociaż uważasz, że to ty masz rację, a nie oni. Nie chcesz wyjśc na dziwaka i odmieńca. W końcu ta odpowiedź i tak nie ma dla ciebie znaczenia. Gdy często nie znaczy powszechnieLudziom, którym się powiodło, osobom znanym, zwłaszcza dobrze sytuowanym, zdarza się słyszeć, że nie wiedzą nic o „prawdziwym życiu”, bo na przykład siedzą w kawiarniach, piją latte za 20 zł i chodzą do kosmetyczki. Że prawdziwe życie tak nie wygląda, bo w prawdziwym życiu ludzie muszą ciężko pracować i ledwo wiążą koniec z końcem. Niektórzy przypomniają, że ich życie jest jak najbardziej prawdziwe, latte jest prawdziwe, tak samo jak lata pracy własnej, wraz z jej owocami. W podobnym tonie w zeszłym roku pisała w mediach społęcznościowych m.in. Eliza Michalik. Jej dziennikarskie życie w Warszawie jest tak samo prawdziwe jak życie każdego innego człowieka, o każdych zarobkach i sytuacji życiowej. Skierowała do czytelników pytanie, kto decyduje o tym, które życie jest bardziej prawdziwe i jak to się stało, że w zbiorowym postrzeganiu prawdziwe życie to wyłącznie takie, które jest przykre i niedostatnie. To świetny moment, żebyś zadał/a sobie teraz pytanie, jakie jest prawdziwe życie? A chwilę później zastanów się, skąd to wiesz.Pozyskiwanie wiedzy o otaczającym świecie również podlega ogromnej sile wpływu społecznego. Bardzo łatwo pomylić opinię, którą słyszy się często, z opinią powszechną i popularną. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się to problematyczne, a jednak. Okazuje się, że nie ma znaczenia, czy tę samą opinię usłyszałaś/eś od stu różnych osób, czy sto razy od jednej osoby. Twój mózg odebrał i przeprocesował tę opinię sto razy i słabo odtwarza ile osób było jej autorem. Nawet jeden powtarzany głos będzie odebrany jako zgodny chór wielu głosów.[4] Zatem w skrajnym przypadku nawet opinia jednej osoby może zostać uznana za opinię powszechną i popularną nawet, kiedy taka nie jest. To kluczowe dla zrozumienia, że normy społeczne wcale nie muszą powstawać na gruncie opinii większości. Liczy się bardziej aktywność osób znajdujących się w twoim bezpośrednim otoczeniu. Wpływ garstki twoich najbliższych przyjaciół na to, jak postrzegasz świat, może mieć dla ciebie znaczenie wręcz globalne.Od czasu do czasu warto wpuścić trochę świeżego powietrzaJesteśmy istotami ultraspołecznymi, toteż twoi przyjaciele, rodzina, oraz inne bliższe i dalsze relacje to największy zasób, który trudno przecenić w codziennych wyzwaniach. Wydaje się oczywiste, że relacje najbliższe, które angażują nas emocjonalnie w największym stopniu, mają na nas wpływ największy. Dlatego warto zdać sobie sprawę z jeszcze jednego mechanizmu wpływu społecznego, który dotyczy właśnie najbliższych relacji. W badaniach z 2011 roku okazało się, że ludzie w długich, trwających ponad 10 lat związkach, przewidywali preferencje swoich partnerów (dotyczących różnych przedmiotów) gorzej, niż osoby znające się średnio 2 lata. Stosunek trafności wynosił 36% do 42%. Okazuje się, że osoby w trwałych relacjach wiedzą o sobie znacznie mniej, niż deklarują. Przed badaniem deklarowały średnio 60% -wą znajomość preferencji swoich partnerów.[5] Ta pozorna ciekawostka ma na ciebie większy wpływ, niż może się wydawać. Po pierwszym etapie ciekawości, niekiedy fascynacji, motywacja do dobrego poznawania się maleje z czasem, a do tego relacje mogą zostać zdominowane przez tak zwaną prozę życia i tym samym zawężone do spiesznego omawiania bieżącej życiowej logistyki. W takich warunkach trudno dostrzec przemiany zachodzące w partnerach, a zmieniamy się nieustannie. To powoduje nienazwane zmiany w naszym bezpośrednim otoczeniu, które mogą nas wspierać i które mogą nam dokuczać pomimo, że nie wiemy co tak na prawdę się dzieje. Poza tym w stworzenie i utrzymanie rodzinnych i przyjacielskich relacji inwestujemy dużo czasu i wysiłku. Mamy wobec drugiej osoby najlepsze intencje i dbamy o jej dobrostan. Przy wszystkich pozytywach takiego stanu rzeczy, chroniąc relacje, mamy tendencję do pomijania tematów drażliwych lub trudnych. Na pewnym etapie dojrzałości relacji z tych właśnie powodów ludzie wprost unikają pewnych rozmów, nie są szczerzy i wspierają się białymi kłamstwami. Niesie to za sobą konkretne ryzyka, których lista wykracza poza te związane bezpośrednio z jakością związku i satysfakcją z niego.[6] W kontekście własnych dążeń, rozwoju i realizowania życiowych aspiracji, tracimy dostęp do rzetelnej informacji zwrotnej na nasz temat, utrwalając nieprawdziwy obraz rzeczywistości, na który w rezultacie możemy nieadekwatnie odpowiadać. Nakładając na to opisane wcześniej mechanizmy wpływu społecznego można dostrzec, jak wiele w obszarze naszych działań zależy od nieoczywistego, lecz bardzo silnego wpływu najbliższego otoczenia.Właśnie dlatego warto pozostać otwartym na inne opinie i szersze grono ludzi i środowisk. Posłuchać kogoś obcego. Sprawdzić, jak reagują i co sądzą. O tobie, o świecie, jakie snują plany, o czym marzą i co robią. Powyższe koncepcje nie podważają zdania, że rodzina i przyjaciele zapewniają oparcie, bezpieczeństwo i poczucie więzi – ewolucyjnie jeden z najpotężniejszych motywów ludzkiego zachowania. Nie zrozum mnie więc źle. Najbliższe relacje to wartość, której nie sposób przecenić i trudno mi wyobrazić sobie jakikolwiek dobrostan i realizację życiowych aspiracji bez bliskich relacji z innymi ludźmi. To, co próbuję ci pokazać, to wpływ społeczny, któremu poddajesz się każdego dnia i który sam wywierasz. Dzieje się to często na nieświadomym poziomie, a zrozumienie mechanizmów wpływu społecznego w twoim bezpośrednim otoczeniu może pomóc rozwinąć wiedzę o sobie i otaczającym świecie, zwiększyć samoświadomość i tym samym skuteczność działania w dowolnym obszarze.Daj innym szansę, powiedz czego chceszW marcu 2007 roku w Planicy, tuż po wygraniu czwartej Kryształowej Kuli w skokach narciarskich, Adam Małysz w pierwszym wywiadzie, na gorąco, jeszcze trzymając narty w rękach, szczerze dziękował. Trenerom, kolegom z zespołu i rodzinie. W czasie, gdy to mówił jego głos się załamał, a w oczach pojawiły się łzy wzruszenia. To dyscyplina indywidualna. Postawa mistrza pokazuje, jak bardzo osiągnięcia indywidualne są wynikiem pracy i wzajemnego wpływu całej grupy ludzi i to nie tylko tych należących do sportowej ekipy. Będąc istotami ultraspołecznymi, żyjąc wśród ludzi, nasze indywidualne cele i osiągnięcia zależą od wpływu społecznego, jakiemu się poddajemy i jaki sami wywieramy na innych ludzi.W tym kontekście ciekawym i doniosłym w skutkach zjawiskiem jest powszechne niedocenianie gotowości innych ludzi do niesienia pomocy i własnego wpływu, jaki mamy na innych w tym zakresie. Ludzie systematycznie popełniają błąd polegający na tym, że błędnie zakładają odmowę na prośbę o pomoc, a niedoceniają skłonności innych do pozytywnych reakcji. Nie doceniamy przy tym głównie nacisku społecznego, pod którym znajduje się osoba, do której zwracamy się z realistyczną prośbą o wsparcie. Normy społeczne (pamiętasz o normatywnym wpływie społecznym?) w zakresie pomagania powodują, że odmowa jest źle postrzegana. Odpowiedzieć „nie”, przy rozsądnej prośbie, jest trudniej niż nam się wydaje. Przypomnij sobie, kiedy sam stanąłeś / stanęłaś przed koniecznością odmowy. Jak się wtedy czułeś/aś? Proszenie o pomoc wywołuje dyskomfort również z tego powodu, że wykracza poza zwyczajową rutynę osoby, do której się zwracamy. Prośba często wybija ze zwykłego rytmu, sprawia kłopot i generuje różnego rodzaju koszty u osoby udzialającej pomocy, już na etapie jej wysłuchania. Ta świadomość krępuje. Tymczasem badania wykazują, że osoby, które są o pomoc proszone, są co do zasady zaskoczone obawami proszących co do wprowadzanego dyskomfortu i negatywnej reakcji. Warto sobie tutaj przypomnieć ile spośród twoich ostatnich próśb spotkało się z pozytywną, a ile z negatywną reakcją. Pamiętaj przy tym i przetestuj specyficzną tendencję ludzkiego mózgu do zapamiętywania i wzmacniania zdarzeń negatywnych i zagrażających. Jedna odmowa waży dla naszego poznania, poczucia własnej wartości i sprawczości więcej, niż jedna zgoda, jeśli mówimy o prośbach jednakowego kalibru. To trzeci powód dla którego ludzie przeceniają ryzyko odmowy i nie doszacowują szansy sukcesu. Do tego wszystkiego, w naszym obszarze kulturowym, opartym o pochwałę indywidualizmu i samowystarczalności, prośba o pomoc często jest postrzegana jako oznaka słabości, albo wręcz życiowej nieudolności. Pamiętajmy więc, że to głównie obawa proszącego.[7][1] Wojciszke, B. (2018). Psychologia Społeczna. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar.[2] Doliński, D. (2008). Techniki wpływu społecznego. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar.[3] Wojciszke, B. (2018). Psychologia Społeczna. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar.[4] Weaver, K., Garcia, M. S., Schwarz, N., Miller D. T. (2007). Inferring the popularity of an opinion from its familiarity: A repetitive voice can sound like a chorus. Journal of Personality and Social Psychology 92(5).[5] Scheibehenne, B., Mata, J., Todd, P. M. (2011) Older but not wiser: Predicting a partner’s preferences gets worse with age. Journal of Consumer Psychology 21(2).[6] Cialdini, R. B., Martin, S. J., Goldstein, N. J. (2014). Mała wielka zmiana. Jak skuteczniej wywierać wpływ. Sopot: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.[7] Kenrick, D. T., Goldstein, N. J., Braver, S. L. (2014). Sześć poziomów wpływu społecznego. Nauka, praktyka i psychologia Roberta Cialdiniego. Gliwice: Wydawnictwo Helion.