Wczoraj oficjalnie skończyły się wakacje, a w poniedziałek zaczyna się szkoła. W tym tygodniu w pracowni ten temat wybrzmiewał nieustannie – nie tylko w pracy z nastolatkami – również w pracy z dorosłymi, dla których wrzesień również niesie zwiększoną porcję stresu, lęku i bezsilności. Nie będę powstrzymywał się przed pytaniem, jak to się stało, w jaki zakręt skręciliśmy, że edukacja i rozwój – będące jednym z napędów i naturalną potrzebą młodych ludzi, stała się stresująca, trudna i tak psychicznie obciążająca.
Niezależnie od odpowiedzi, jakie mogą się pojawiać się Państwa w głowach, mam gorący apel do rodziców, który brzmi niemal identycznie jak ten, który umieściłem na swoim profilu Facebook niespełna rok temu. A w każdym razie chcę Państwu pokazać perspektywę psychologa, który na co dzień skutecznie i odpowiedzialnie wspiera dorosłych, nastolatków i rodziny. Skrócę do tego, co najmocniej domaga się głosu wyłącznie tu i teraz, po ostatniej przed początkiem roku szkolnego serii spotkań z nastolatkami i rodzicami, chociaż czuję, że i tak wyjdzie długie.
Młody człowiek – który potrzebuje ode mnie pomocy – często słyszy od dorosłych, że przychodzi do mnie w celach naprawczych. Słyszy, że jest w jakiś sposób modelem zepsutym, w najlepszym wypadku funkcjonującym niezgodnie z oczekiwaniami. W tej sytuacji jestem dla niego / dla niej (w każdym razie na początku) częścią tego samego systemu dorosłych i instytucji, który ma go / ją oceniać, naprawiać i ściśle współpracować z innymi dorosłymi. W związku z tym ugruntowanie mojego klienta / pacjenta w poczuciu bezpieczeństwa wymaga odpowiedzialnej, delikatnej pracy i czasu. Niekiedy (rzadko) do zbudowania zalążków zaufania wystarczy dwadzieścia minut, częściej cała sesja, zdarza się, że potrzebne są trzy. Nie poganiajcie. Nie naciągam Was na ilość spotkań.
Trudne, czasem autodestrukcyjne zachowania Waszych dzieci, są wynikiem wielu lat ich rozwoju, mnogości doświadczeń, dynamiki systemu rodzinnego i szkolnego w którym funkcjonują i nie stały się teraz. Te zachowania wykształcały się latami i są tutaj teraz z nami, bo w ten sposób młody człowiek – mając bardzo ograniczone narzędzia, wiedzę i możliwości wyboru – przystosował się do swoich warunków i zareagował na emocjonalne koszty, które trudno mu / jej dźwignąć. Tego kosmosu wydarzeń nie da się zawrócić i przepracować od tak. Lata rozwoju przepracowujemy w czasie tygodni, czasem miesięcy – jak dla mnie nieźle.
Oczekiwania, które macie wobec Waszych dzieci, nigdy nie były ich obietnicami. A tak bywają z nich rozliczane.
Potrzeby emocjonalne i potrzeby więzi mają o wiele większą moc i znaczenie niż potrzeby materialne. Na nieszczęście potrzeby materialne są od razu widoczne i namacalne, podczas gdy te drugie są znacznie trudniejsze do uchwycenia i nazwania. Jeśli dzieje się coś niepokojącego, a Wasz nastolatek przecież wszystko ma, włącznie z możliwościami, lub wtedy, gdy czujecie, że jest niewdzięczny, to wpadnijcie do psychologa i pogadajcie z nim lub z nią, bo oni potrafią w emocje i głębokie, elementarne potrzeby. Staną się bardziej widoczne. Zapewne dzieje się u Was coś, co trzeba uchwycić.
Wesprę się fragmentem z książki o analizie transakcyjnej M. James i D. Jongeward, bo posługuje się trafną analogią. Rodzice tworzą klimat uczuciowy, który podobnie jak klimat atmosferyczny może być ciepły, zimny, ostry, łagodny, sprzyjający lub destrukcyjny dla rozwoju. Rodzice troszczą się o dzieci ze stanowczością, ofiarowując przy tym czułość i miłość okazywane za pomocą pozytywnych znaków rozpoznania. Dzięki temu wspierają tworzenie przez dzieci konstruktywnego skryptu. Inni rodzice wzbudzają w dzieciach poczucie mniejszej wartości, upokarzają je, co sprzyja tworzeniu skryptu destrukcyjnego lub nieproduktywnego. Najlepiej, kiedy rodzice poznają własny skrypt i zdecydują, czy chcą go przekazywać swoim dzieciom. Podsumowując ten fragment: obszar pracy, w którym drzemie praktycznie nieograniczony potencjał zmiany, znajduje się w pracy z Wami – rodzicami. To praca z Wami jest najbardziej dobroczynna dla Waszego dziecka, ponieważ zwiększa Waszą świadomość oraz przywraca Wam ułatwiającą sprawczość i mobilizującą odpowiedzialność.
Jesteście pod ogromną presją. Ekonomiczną, oczekiwań społecznych, niesiecie własny bagaż doświadczeń, traum, trudnych emocji, zagmatwanych relacji. Przy tym rola rodzica jest jedną z tych najbardziej bezwzględnie i powszechnie ocenianych i porównywanych. W przestrzeni medialnej stale napotykam materiały o tym, na czym polega odpowiedzialne, oświecone rodzicielstwo, jak należycie dbać o intelektualny i emocjonalny rozwój dzieci. I o ile większość z tych rzeczy to prawda, to tak długo jak niewspółmiernie rzadziej napotykam na materiały o tym jak wspierać w tej roli Was, jak zadbać o rodziców, to mam w sobie jakiś rodzaj niezgody na tę dysproporcję, bo wpędza w poczucie winy i nieadekwatności, a stąd już prosta droga na przerzucenie odpowiedzialności na psychologa – najlepiej w krótkim czasie, bo z opinią złego rodzica bardzo trudno się mierzyć. Dlatego zadbajcie o siebie. O swoje umiejętności i narzędzia radzenia sobie z trudnościami, budowania relacji, dostępu do swoich potrzeb i emocji. Najlepsze efekty wspólnych wysiłków dostrzegam wtedy, kiedy dorosły również pracuje z psychologiem. Już na samym wejściu w proces „pójdziemy i spróbujemy sobie pomóc” brzmi lepiej niż „pójdziemy, bo coś trzeba zrobić z Twoim zachowaniem”. Kwestia wspólnoty i sojuszu.
Sprawdzone i doświadczone w realnej pracy.
A jak chcecie o tym pogadać (mam nadzieję, że chcecie), to jestem u siebie w Pracowni Psychologii i Zintegrowanego Rozwoju w Brodnicy, wszędzie online i regularnie w Warszawie.
Twórczej miłości!
Adam
Fot. Lewis Roberts / Unsplash